Wśród głównych założeń tzw. Nowego Ładu ogłoszonego przez rząd, który ma być realizowany w ramach środków z Unii Europejskiej jest m.in. podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tysięcy złotych. Punkt ten, początkowo przyjęty przez Polaków z zadowoleniem, szybko został jednak opisany przez ekspertów i specjalistów wskazujących, że planowane zmiany… pogorszą sytuację większości Polaków. Coraz więcej osób zaczęło to także samemu przeliczać i dochodzić do podobnych wniosków. I nie mają na myśli jedynie podnoszenia innych opłat i podatków, co będzie konsekwencją prowadzonej przez rząd polityki.
Jak wskazują eksperci, mimo, że obywatele zarabiający do 30 tysięcy złotych zostaną zwolnieni z podatku, to przy jednoczesnym m.in. podniesieniu składki zdrowotnej do 9% oznaczać będzie często, że nie tylko nie zyskają, ale jeszcze… stracą. Nie będą mogli bowiem odliczyć składki, która w takim wymiarze będzie zwykle przewyższać płacony do tej pory podatek. Oznacza to, że przeciętny Polak zarabiający do 30 tysięcy złotych rocznie nie tylko nie zyska, ale i straci. Podobne przeliczenia wykonała w weekend część Polaków, którzy Nowy Ład zaczynają nazywać „niedźwiedzią przysługą”, a nawet „koniem trojańskim”.
W połączeniu z programami socjalnymi, planowanymi kolejnymi zmianami i ulgami wyłącznie dla tych samych grup społecznych (np. rodzin wielodzietnych, osób niepracujących) przy jednoczesnym braku pomocy dla osób bezdzietnych i pracujących, zdecydowana większość specjalistów obawia się kolejnych wzrostów podatków, cen i opłat. Także przedsiębiorców czekają dodatkowe koszty, co prawdopodobnie było przyczyną gwałtownego weekendowego wzrostu wyszukiwania przez Polaków w Internecie haseł dotyczących założenia, przeniesienia i prowadzenia firm w… Czechach.
Wiele stracą także samorządy. Jak podkreślił zastępca prezydenta Poznania, Mariusz Wiśniewski, to kolejny cios dla budżetu miasta, który straci dochody na poziomie od 400 do 500 mln złotych rocznie. Wskazał, że to tyle, ile np. roczny koszt komunikacji publicznej w Poznaniu.
Wiceprezydent zaznaczył, że sama idea podniesienia kwoty wolnej od podatku jest słuszna, jednak samorządy powinny otrzymać jakąś rekompensatę za utracenie znacznego dochodu. W innym przypadku konieczne będzie „radykalne ograniczenie wszystkich naszych wydatków społecznych i inwestycyjnych (chodniki, drogi, parki, szkoły, remonty etc.), także tych zaplanowanych, na które czekają mieszkańcy”. Oznacza to, że poznaniacy stracą z jednej strony na zatrzymaniu rozwoju miasta poprzez wstrzymanie inwestycji, z drugiej na możliwych kolejnych podwyżkach opłat w mieście.
Zastępca prezydenta w swoim wpisie na profilu Facebook zastanawia się, czy działania rządu są celowym dążeniem do „dalszego ograniczenia samorządności i sprowadzanie roli gmin/miast do administrowania jedynie dotacjami celowymi i dalszą centralizację kraju, gdzie rozwiązywanie bliskich spraw mieszkańcom będzie prowadzone nie przez samorząd lecz przez władze centralne”.
Nie jest to pierwszy raz, gdy Mariusz Wiśniewski wskazuje na straty finansowe, jakie wiążą się ze zmianami wprowadzanymi przez rząd PiS. Wcześniej, podobnie jak inni samorządowcy z różnych rejonów Polski, zwracał uwagę m.in. na kosztowną reformę szkolnictwa, której koszty poniosły samorządy czy zerowy podatek dla osób do 26. roku życia, co także ograniczyło dochody gmin. Zwracał także uwagę na tempo wprowadzania zmian i brak ich konsultacji przed wprowadzeniem w życie.
Post wiceprezydenta skomentował m.in. miejski radny, Filip Olszak, który wskazał, że według wyliczeń, podwyższenie kwoty wolnej od podatku i podniesienie I progu podatkowego obniży wpływy z tego tytułu o ok. 22 mld złotych w skali kraju, w tym 8 mld złotych to straty samorządów, a 14 mld budżetu państwa. Z uwagi jednak na jednoczesną podwyżkę składki zdrowotnej, budżet państwa zyska… 14 mld złotych. Oznacza to, że stratne będą jedynie samorządy, które do tej pory nie otrzymały rekompensat za reformę szkolnictwa czy też podatek zerowy dla osób do 26. rż.