Sprawę ujawnił Onet. Dotyczy firmy BERG + SCHMIDT, która jest jedną z głównych na rynku europejskim produkujących oleje i tłuszcze paszowe. Jej siedziba znajduje się w Poznaniu, z zakładem w Pomarzanowicach w gm. Pobiedziska, prowadzona przez poznańskie małżeństwo Macieja i Monika J. Oboje mają także pakiet udziałów w polskim oddziale spółki.
Według informacji Onetu, małżeństwo zostało aresztowane kilka dni temu przez policjantów z województwa zachodniopomorskiego. W prokuraturze w Szczecinie usłyszeli zarzuty oszustw na ponad 170 mln złotych i według wstępnych informacji przyznali się do nich.
Na czym polegało oszustwo? Poznańska firma w deklaracjach na przejściach granicznych podczas transportu tłuszczów z m.in. Ukrainy, Malezji czy Rosji, wpisywało dane towaru jako tzw. tłuszcze techniczne, które służą m.in. do produkcji paliwa. W ten sposób unikali kontroli weterynaryjnej. Później jednak sprzedawali je jako tłuszcze spożywcze, choć nie posiadały odpowiednich badań. Na obie kwestie śledczy dysponują dowodami w postaci dokumentów.
Tłuszcze do pasz trafiały do znanych producentów m.in. mięs. Oznacza to, że tłuszcze techniczne jadły zwierzęta, z których mięso trafiało potem na stoły konsumentów. Odbiory towaru zostali w sprawie uznani jako pokrzywdzeni, ponieważ uznano, że gdyby byli świadomi tego, że nie są to tłuszcze spożywcze, nie kupowaliby ich.
Jak informuje Onet, małżeństwo przyznając się do winy miało stwierdzić, że różnica w cenie między tłuszczami technicznymi i spożywczymi nie była aż tak duża, jednak firma chciała uniknąć kontroli weterynaryjnej i skrócić czas dostaw do odbiorców, którym mogli sprzedawać tłuszcze na bieżąco. W rozmowie ze śledczymi mieli wskazać, że tłuszcze techniczne mieszali ze spożywczymi, by obniżyć poziom szkodliwych substancji. Tłumaczenie to, zdaniem ekspertów, może nie znaleźć potwierdzenia w dowodach, ponieważ z dokumentów wynika, że firma dysponowała zbyt małą ilością tłuszczów spożywczych, by móc zrobić coś takiego.
Próbki są badane w laboratorium, a sprawa będzie wyjaśniana. Onetowi udało się porozmawiać ze znajomymi małżeństwa z Poznania, którzy twierdzą, że „o tym, że kantują” prawdopodobnie „doniosła konkurencja”, a sama afera oznacza prawdopodobnie koniec biznesu dla firmy.