Ta decyzja jest dużym zaskoczeniem, zwłaszcza w kontekście tego, iż biznesmen przyznał się do zarzucanych mu czynów kilka miesięcy temu i wynegocjował z prokuraturą relatywnie łagodne warunki. Mówiło się o karze roku i czterech miesięcy pozbawienia wolności, 220 tysiącach złotych grzywny oraz 685 tysiącach złotych przepadku korzyści. Warte zauważenia jest także, że na poczet kary więzienia miały zostać zaliczone osiem miesięcy spędzone przez Marka G. w Areszcie Warszawa-Białołęka.
Na ławie oskarżonych obok Marka G. zasiadło także trzech innych współoskarżonych, z których każdy przyznał się do winy i zaakceptował warunki prokuratury. Tymczasem Marek G., jako jedyny, postanowił zmienić strategię obrony, co oznacza dla niego długi i niepewny proces sądowy.
Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, Aleksandra Skrzyniarz, wyjaśnia, że sprawa będzie teraz rozpoznawana na zasadach ogólnych, co oznacza przeprowadzenie pełnego postępowania dowodowego. Prokuratura, która pierwotnie zgodziła się na łagodniejsze warunki, teraz zmieniła swoje stanowisko i zajmie je ponownie dopiero po zakończeniu postępowania sądowego.
Dla Marka G. dobrą wiadomością jest, że do czasu wyroku będzie pozostawał na wolności, choć z zakazem opuszczania kraju. Postępowanie dowodowe zostało już zakończone, a materiał dowodowy zebrany, co eliminuje potrzebę kolejnego wniosku o areszt.
Na razie nie wiadomo, kiedy odbędzie się kolejna rozprawa, ale wiadomo, że prokuratura powołała aż 13 świadków. Marek G. ma również możliwość przedstawienia własnej listy świadków.
W tej sprawie stawka jest wysoka, ponieważ sąd na wniosek prokuratury zgodził się na zabezpieczenie majątku Marka G. o wartości 6,4 mln złotych na poczet pokrycia ewentualnych strat Skarbu Państwa. Zabezpieczone zostały m.in. nieruchomości i udziały w spółkach, które formalnie nadal należą do oskarżonego.
Marek G., znany wcześniej jako prezes ebut.pl Stali Gorzów, miał w latach 2016-2019 przyjąć na rachunek bankowy swojego kantoru internetowego ponad 68 milionów złotych, które miały zostać wpuszczone legalnie do obrotu. Z tej działalności oskarżony miał zarobić około 680 tysięcy złotych.
Po opuszczeniu aresztu Marek G. udzielił szerokiego wywiadu, w którym twierdził, że jego problemy prawne są efektem „nagonki” związanej z jego wcześniejszymi ambicjami politycznymi. „Był czas, kiedy chciałem zostać senatorem. To wtedy zaczęła się nagonka na mnie,” mówił biznesmen.
Ta głośna sprawa prania pieniędzy wydaje się być daleka od rozstrzygnięcia, a decyzja Marka G. o zmianie strategii obrony może znacząco wpłynąć na jej finał.