Poznańskie Samorządowe Kolegium Odwoławcze (SKO) znalazło się w centrum poważnego kryzysu instytucjonalnego z potencjalnie daleko idącymi skutkami dla finansów publicznych i rynku nieruchomości. Jak ustalił portal Onet, w wyniku zaniechań urzędników doszło do przedawnienia dziesiątek spraw dotyczących tzw. opłat adiacenckich – podatku nakładanego na właścicieli gruntów, których wartość wzrosła na skutek inwestycji publicznych, jak np. budowa drogi, kanalizacji czy uzbrojenia terenu.
Dla gmin to wymierne źródło dochodu, dla deweloperów – często trudny koszt inwestycyjny. Zaniedbania urzędnicze sprawiły jednak, że część z nich uniknęła tych opłat. Skala strat? Według szacunków – od kilku do kilkunastu milionów złotych.
Skorzystali deweloperzy, ucierpiał budżet publiczny
Z perspektywy rynku nieruchomości, konsekwencje tej sprawy są podwójne. Po pierwsze, faworyzowanie konkretnych podmiotów podważa zasadę uczciwej konkurencji w sektorze deweloperskim. Po drugie – brak wpływów z opłat adiacenckich osłabia zdolność inwestycyjną samorządów, co przekłada się na ograniczenia w realizacji kluczowych projektów infrastrukturalnych.
Według ustaleń dziennikarzy, postępowania odwoławcze były przeciągane celowo, aż do momentu, gdy gmina traciła możliwość egzekwowania należności. Co więcej, niektóre decyzje miały być wydawane z korzyścią dla konkretnych inwestorów.
Tomasz Telicki – kontrowersyjny urzędnik, szybki awans
Centralną postacią sprawy jest Tomasz Telicki – były wiceszef SKO w Poznaniu, obecnie naczelnik Pierwszego Urzędu Skarbowego w Poznaniu. Choć trwa śledztwo w sprawie jego działalności w SKO, Telicki nie został odsunięty od pełnienia funkcji. Co więcej, nie posiada on certyfikatu bezpieczeństwa pozwalającego na dostęp do informacji niejawnych, co – zdaniem ekspertów – powinno dyskwalifikować go z zajmowanego stanowiska.
Jego szybki awans, mimo licznych wątpliwości, budzi pytania o mechanizmy kadrowe w administracji skarbowej i możliwe powiązania polityczne. Źródła Onetu wskazują, że Telicki może być powiązany ze środowiskiem partii Polska 2050.
Ryzyko systemowe: słabość kontroli nad decyzjami urzędniczymi
Sprawa poznańskiego SKO odsłania potencjalnie większy problem – braku skutecznych mechanizmów nadzoru nad organami orzekającymi w postępowaniach administracyjnych. Wątpliwości wzbudza m.in. sposób obsady stanowisk, brak przejrzystości procedur, a także brak konsekwencji w przypadkach ewidentnych zaniedbań.
– Tego typu działania destabilizują nie tylko lokalne finanse, ale mogą również wpływać na lokalny rynek nieruchomości, tworząc nierówne warunki dla firm konkurujących o tereny inwestycyjne – komentuje dla Onetu ekspert ds. administracji publicznej, dr hab. Marcin Święcicki.
Co to znaczy dla biznesu?
- Wzrost niepewności regulacyjnej – inwestorzy, szczególnie z sektora deweloperskiego, mogą spodziewać się rewizji wcześniejszych decyzji SKO, co rodzi ryzyko prawne dla już zrealizowanych projektów.
- Możliwe roszczenia gmin – samorządy mogą próbować odzyskać utracone wpływy, pozywając konkretne osoby odpowiedzialne za zaniedbania lub inicjując postępowania przeciwko inwestorom.
- Zahamowanie inwestycji infrastrukturalnych – ograniczone dochody z opłat mogą spowolnić proces uzbrajania terenów i budowy dróg, co wpłynie na harmonogramy nowych inwestycji.
Wnioski i konsekwencje
Dla władz lokalnych to sygnał alarmowy: potrzebna jest reforma nadzoru nad SKO oraz wprowadzenie realnej odpowiedzialności urzędniczej za rażące zaniedbania. Dla firm – szczególnie działających w branży budowlanej i nieruchomości – sytuacja ta stanowi ryzyko reputacyjne i biznesowe.
W najbliższych miesiącach warto uważnie śledzić przebieg śledztwa i ewentualne zmiany legislacyjne. Afera poznańska może stać się punktem zwrotnym w dyskusji o etyce, przejrzystości i efektywności działania polskich instytucji administracyjnych.
Czy chcesz, abym przygotował też infografikę przedstawiającą skalę strat lub strukturę SKO?